Zdjęcie amatorskie pochodzące z Galerii Przeszłości. Grupka młodzieży na tle stacji w Ruskich Piaskach w latach sześćdziesiątych XX wieku
Adam Piotrowski „ Dolina”
Akcja Ruskie Piaski w noc sylwestrową 31 grudnia 1942 roku
w: Jerzy Jóźwiakowski: Armia Krajowa na Zamojszczyźnie; Lublin 2007, Norbertinum, wyd. 2 popr. t.1, s.207
w: Jerzy Jóźwiakowski: Armia Krajowa na Zamojszczyźnie; Lublin 2007, Norbertinum, wyd. 2 popr. t.1, s.207
W
związku z nasilającą się na Zamojszczyźnie w grudniu 1942 r. akcją
wysiedleńczą nasz komendant „Adam” wydał oddziałom dywersyjnym rozkaz do
przystąpienia do szeregu akcji.
W
okresie tym byłem dowódcą plutonu dywersyjnego, liczącego około 40
żołnierzy, w skład którego wchodziły dwie drużyny: jedna - na terenie
wsi Gruszka Zaporska, druga - na terenie Sułowa i okolic.
W
ostatnich dniach grudnia otrzymałem rozkaz od mego bezpośredniego
przełożonego ppr. Podkowy (Tadeusz Kuncewicz): zniszczyć most kolejowy w
Ruskich Piaskach oraz urządzenia na stacji kolejowej. Czas akcji – noc
sylwestrowa 31 grudnia 1942 roku. Do działania zostają mi przydzieleni
jako zastępca plut. „Osa” (Wincenty Kot) oraz miner-pirotechnik „Reja”
(Michał Zawiślak, z Września starszy bosman marynarki wojennej). Z uwagi
na trudne warunki zimowe, panowały wówczas silne mrozy, i konieczność
utrzymania dobrej łączności, do akcji wybrałem drużynę „Białego” z
Sułowa, gdyż rozmieszczenie żołnierzy rozproszonych po rozparcelowanej
Gruszce Zaporskiej uniemożliwiało szybką mobilizację drużyny. 30 grudnia
jestem już w Sułowie. Kwateruję u „Siwego”.
Zapoznaję go z oczekującym drużynę zadaniem i jeszcze tego samego dnia
wieczorem dokonuję przeglądu drużyny i broni. Przygotowujemy dwa rkm,
które zostają przestrzelane. W akcji bierze udział około 20 żołnierzy.
Wcześniejsze rozpoznanie terenu naszego działania przeprowadza placówka w
Ruskich Piaskach.
31
grudnia po zapadnięciu mroku, zarządzam zbiórkę oddziału, dokonuję
przeglądu, zapoznaję z oczekującym nas zadaniem i ubezpieczonym marszem
opuszczamy Sułów. Za materiał wybuchowy mają służyć „Rei” 2 pociski
artyleryjskie kalibru 150 mm. Materiał bardzo kłopotliwy do transportu,
gdyż idziemy pieszo po śliskich,
wydeptanych
ścieżkach, a pociski, przywiązane do drąga, niesie dwóch żołnierzy.
Nasze usiłowania zdobycia sań u gajowego nie dały rezultatu. Do s
tacji
w Ruskich Piaskach docieramy około 23. Przed akcją zarządzam krótki
postój. Jeszcze raz podaję cel naszego działania i rozdzielam zadania.
„Osa” z patrolem izoluję załogę stacji i niszczy urządzenia stacyjne.
„Reja” z ubezpieczeniem udaje się na most i zakłada miny, a
ubezpieczenia terenu akcji udają się na swoje stanowiska. Ja, wraz z
dwoma łącznikami, czuwam nad całością zadania. Rozpoczyna „Osa”. Wchodzi
do pomieszczenia zawiadowcy i za chwilę słyszę pojedynczy strzał, a z
drzwi wyskakuje „Osa”, wyrywa stojącemu na ubezpieczeniu żołnierzowi
karabin i ponownie wbiega do kancelarii. Znów słychać strzał i z drzwi
wypada ciemna postać. To uzbrojony w pistolet Niemiec, za którym wybiega
wściekły „Osa”. Oddajemy za uciekającym kilka strzałów , ale jego
postać szybko niknie w ciemnościach po drugiej stronie stacji. „Osa” ma
skaleczoną dłoń i rozerwany pociskiem rękaw płaszcza. Okazało się, że
po wejściu „Osy” do kancelarii jego pistolet zaciął się i w tym czasie
Niemiec, osłonięty piecem, oddał do „Osy” pierwszy strzał. Przy okazji
stwierdziłem, że rkm stojący na ubezpieczeniu nie działa. Usiłowania
celowniczego strzelania do uciekającego Niemca spełzły na niczym,
ponieważ silny mróz i niewłaściwy smar zrobiły swoje. „Osa” niszczy
łączność telefoniczną oraz urządzenia stacyjne, a "Reja" udaje się na
most. Dwa razy obchodzę rozstawione wokół stacji posterunki i kiedy po
raz drugi zbliżam się do mostu, następuje silny wybuch. Pociski nie
zawiodły! Z mostu wraca wraz z ubezpieczeniem "Reja", a ja ściągam z
terenu pozostałe ubezpieczenia i już po 24 opuszczamy stację. Od "Rei"
dowiaduję się, że również na moście miał wizytę Niemców. Dwóch
uzbrojonych strażników kolejowych wracało z majątku na stację, lecz
ostrzelani uciekl
i.
Już bez żadnych przeszkód "Reja" ukończył pracę, detonując przymocowane
do stalowych belek mostu pociski artyleryjskie za pomocą spłonki z granatu.
Przy
opuszczaniu Ruskich Piasków przez oddział czekała mnie jeszcze jedna
przygoda. W drużynie biorącej udział w dokonanej właśnie dywersji był
jeden żołnierz miejscowej placówki, który przekazał nam wyniki
wcześniejszego rozpoznania stacji. Ponieważ okazało się, że wracając
może być rozpoznany przez kogoś z mieszkańców, prosił mnie o
odprowadzenie go z ubezpieczeniem. Postanowiłem odprowadzić go sam,
podczas gdy "Osa" z drużyną miał wyjść ze wsi, sprawdzić stan oddziału i
czekać na mój powrót. Kiedy wracałem już do drużyny, usłyszałem głośną
komendę "Osy": Chłopcy ognia!", i w moim kierunku posypały się gęste
strzały. Momentalnie wskoczyłem do przydrożnego rowu, wołając o
zaprzestanie ognia. Po chwili chłopcy, którzy rozpoznali mnie po głosie,
przerwali ogień i
wreszcie zdrów i cały dołączyłem do oddziału.
Powrót
do Sułowa odbył się już bez przeszkód i niespodzianek. Zmordowani
całonocnym marszem i ciężkimi zimowymi warunkami, ale zadowoleni z
dobrze wykonanego zadania, uczestnicy akcji rozeszli się do domów. Tego
samego ranka ja , "Osa" i "Reja" saniami ruszyliśmy do Panasówki, gdzie
mieściła się moja i "Osy" kwatera. "Reja" udał się dalej do Górecka.
Zadanie
zostało wykonane. Działanie pocisku artyleryjskiego było na tyle
skuteczne, że 1 stycznia 1943 r. przez Ruskie Piaski nie przeszedł żaden
pociąg. Pasażerowie porannego pociągu osobowego zmuszeni byli do
odbycia spaceru i dokonania przesiadki po drugiej stronie mostu.
Tej samej nocy "Wit" (Michał Wysocki) z żołnierzami ze Zwierzyńca zniszczył stację kolejową w Brodach, a "Most" (sierż. Czesław Jóźwiakowski, późniejszy szef oddziału leśnego "Podkowy") wraz z
żołnierzami z Tereszpola pod dowództwem ppor. "Bruzdy" ( Stefan
Krzaczek) zdewastowali stację w Krasnobrodzie. Uległa tam kompletnemu
zniszczeniu wieża ciśnień, co przez długi czas sprawiało służbie
kolejowej dużo kłopotu. Z akcji tej "Most", który wspólnie z nami
kwaterował w Panasówce, powrócił z przestrzeloną dłonią. Poza ranami
"Osy" i "Mosta" w żadnej z omówionych akcji strat w ludziach nie było.
W książce Dymy nad Zamojszczyzną
(wydanie MON, "Tygrys", z sierpnia 1960 , s. 34-35) Wojciech Sulewski
mylnie przypisuje akcje "Sylwestrowe" w Ruskich Piaskach i Krasnobrodzie
gwardzistom "Starego" (Konstanty Masztalerz). Stwierdzam z całą
odpowiedzialnością, że były one dokonane przez oddziały dywersyjne
zamojskiego obwodu ZWZ-AK, co nawet sam Wojciech Sulewski potwierdza w następnej książce Lasy w ogniu
(wyd.II, "Czytelnik", Warszawa, s. 147) pisząc, że akcje sylwestrowe
1942/43 roku na stacjach Ruskie Piaski, Szczebrzeszyn (Brody) i
Krasnobród zostały przeprowadzone przez oddziały zamojskiego obwodu AK.
______________________
Michał Zawiślak "Reja"
Most i stacja kolejowa w Ruskich Piaskach
w: Jerzy Jóźwiakowski: Armia Krajowa na Zamojszczyźnie; Lublin 2007, Norbertinum, wyd. 2 popr. t.1, s. 209-210
W dniu 26 grudnia 1942 r. zostałem poinformowany przez dowódcę
oddziału dywersyjnego AK por. "Podkowę" (Tadeusz Kuncewicz), że w noc
sylwestrową nasz oddział podzielony na grupy, ma dokonać kilku akcji
sabotażowych na linii kolejowej Lublin - Bełżec. W związku z tym
przydziela mnie do oddziału por. "Doliny" (Adam Piotrowski), który ma za
zadanie unieruchomić stację i most kolejowy w Piaskach pow. Zamość.
Urządze
nia
stacyjne mają być zdetonowane, a most - w miarę posiadanych środków -
uszkodzony . O materiał wybuchowy mam się sam postarać, a lont i spłonki
otrzymam w punkcie zbiórki w Sułowie.
Po odebraniu polecenia udałem się do gajówki Chelacin
,
między Tereszpolem a Góreckiem, do gajowego Michońskiego. Odszukaliśmy
granaty artyleryjskie 155 mm, z których dwa wzięliśmy na wysadzenie
mostu, a jeden w celu sprawdzenia, czy samą spłonką da się sprowokować
detonację, wysadziliśmy w powietrze. Granaty dowieźliśmy do Tereszpola
Kukiełek, stąd przysłaną furmanką z granatami oraz z kapralem "Sosną"
(Władysław Łazorczyk z Tereszpola Kukiełek) jako osłoną, udałem się do
miejsca postoju ppor. "Doliny" w Panasówce.
Z
Panasówki wyruszyliśmy furmanką 29 grudnia w składzie por. "Dolina",
sierż. "Osa", kpr."Sosna", ja i furman. Droga ze względu na grudę, była
fatalna, ale do miejsca zbiórki w Sułowie dotarliśmy szczęśliwie. 31
grudnia przeznaczyliśmy na wypoczynek, omówienie i przygotowanie się do
wykonania zadania. Miałem w planie dokonanie dwóch wybuchów na moście,
ale dostałem tylko 35 cm lontu, więc po uzgodnieniu z por.
"Doliną"zdecydowaliśmy się na jeden wybuch.
Z
Sułowa wyruszyliśmy o zmroku. Granaty były wiezione do rzeki Wieprz,
skąd musieliśmy je nieść, bo furmanka z braku mostu nie mogła się przedo
stać
na drugą stronę.. Tak dotarliśmy do Nielisza , gdzie dołączyło do
oddziału kilku miejscowych członków organizacji. Transport granatów, ze
względu na ich dużą wagę( po około 50 kg każdy) był uciążliwy.
Przywiązaliśmy je do tyczek i nieśliśmy na ramionach. Ponieważ do celu
pozostało jeszcze 8 - 10 km, a nie było mowy o przyspieszeniu marszu,
por. "Dolina" zdecydował się zabrać furmankę w najbliższej leśniczówce.
Po załadowaniu granatów szybko zdążaliśmy do celu. W chwili dojścia do
stacji kolejowej Piaski wjechał pociąg osobowy do Lwowa. Korzystając z
pewnego zamieszania, dowódca podciągnął oddział do budynków i po
odjeździe pociągu przystąpiliśmy do działania. Po zajęciu stacji i mostu
otrzymałem od dowódcy sygnał nakazujący dokonanie wybuchu.
Podeszliśmy
w pobliże mostu, transportując pociski artyleryjskie. Po przymocowaniu
granatów i założeniu spłonki z lontem kazałem się wycofać kpr. "
Sośnie",
który był moją obstawą. To był błąd, bo przy cięciu lontu i wyjęciu
zapałek, usłyszałem kroki na moście, z drugiej jego strony. Ponieważ
przede mną paliła się żarówka, nic nie mogłem zobaczyć, zawołałem więc:
"Halo!" W odpowiedzi usłyszałem : "Bahnschutzpolizei". Szybko
wyciągnąłem pistolet i oddałem kilka strzałów w kierunku odgłosu kroków.
Niemiec uciekł, również strzelając, ale prawdopodobnie on też pod
światło nic nie widział, więc i mnie nie dostrzegł. Po tym wypadku
przywołałem kpr. "Sosnę" i zwolniłem go dopiero w momencie zapalenia
lontu.
Odskoczyliśmy
wtedy około 100 metrów i przywarli do nasypu kolejowego. Wybuch
nastąpił w około 20 - 25 sekund i spełnił swoje zadanie. Tak szyny
kolejowe jak i szyny nośne dwutorowe zostały przecięte i poszarpane, a
przejazd przez most uniemożliwiony. W tym czasie reszta oddziału
zdemolowała urządzenia sygnalizacyjne, telefon,
semafory,
zwrotnicę i wieżę ciśnień. Po wybuchu por. "Dolina" zarządził zbiórkę i
odmarsz do punktu wyjściowego, gdzie omówił wykonanie zadania i
rozwiązał oddział, polecając każdemu udać się do swego miejsca postoju.
Relacja niepublikowana, rch. AKZ.
Relacja niepublikowana, rch. AKZ.
W
sylwestra od tego wydarzenia minie 65 lat, oni wkładali swój trud i
życie, żeby następne pokolenia mogły się bawić w ten dzień.
Most w tym samym miejscu na Łabuńce ale nowy, bo ten zniszczony był drewniany, stacja ten sam budynek od początku.
Most w tym samym miejscu na Łabuńce ale nowy, bo ten zniszczony był drewniany, stacja ten sam budynek od początku.
5 stycznia 1943 r. Zygmunt Klukowski w dzienniku napisał:
Wczoraj
i dzisiaj Niemcy mszcząc się za napad na Ruskie Piaski
wyprawili ekspedycje karne do sąsiednich wsi; do Stawu
Ujazdowskiego, do Krzaku, Nielisza, Deszkowic i. Innych.
Wszędzie jest dużo zabitych. Teraz z kolei można spodziewać
się odwetu ze strony partyzantów."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz